poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Młodszy chłopak- starsza dziewczyna?


Po powitaniu i przejściu tej całej blogowej inicjacji czas na konkretniejsze tematy. Przyznam szczerze, że nie miałam problemu z wybraniem tematu na pierwszy wpis. Natchnienie przyszło samo przy śniadaniu. Siedziałam sobie w kuchni ,jadłam przepyszne kanapeczki zrobione przez moją mamusie  ( robi najlepsze!) i popijałam moją ukochaną Nescafe macchiato.  Kto nie próbował musi nadrobić zaległości. Tylko uczciwie ostrzegam- silnie uzależnia! Sama wypijam przynajmniej 2 filiżanki dziennie. Ostatnio właśnie zrobił się ze mnie taki kawosz. Dzień bez kawy jest dla mnie dniem straconym, a może inaczej, dniem, w którym nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Wracając do tematu, właśnie kiedy rozkoszowałam się smakiem mojej ukochanej macchiato ( Boże jak ktoś mógł wymyślić coś tak pysznego!) natknęłam się na zdjęcie Demi Moore i Ashtona Kutchera w „In Style”. Pomyślałam, że pierwszym tematem, którym mogę się zająć jest różnica wieku w związkach. A dokładniej, czy związek starszej kobiety i młodszego mężczyzny ma rację bytu.
Patrząc na uśmiechy Demi i Ashtona i zważając na fakt, że są małżeństwem od 5 lat można zaryzykować i stwierdzić, że różnica w tym przypadku nie jest ważna. Ale czy w naszym wieku, kiedy jesteśmy jeszcze znacznie młodsze (sorry Demi, mimo że wyglądasz na 20 to jesteś już starszą panią) związek z młodszym chłopakiem ma sens. Pozwolę  posłużyć się historią wspomnianej wcześniej panny E. (co ja bym bez niej zrobiła?!).  E. zakochała się w chłopaku o 2 lata młodszym. Pewnie myślicie: ”Hmm.. 2 lata?  Nie brzmi aż tak źle. Są pary pomiędzy którymi są znacznie większe różnice”. Pewnie  macie racje, ale ja dowiedziawszy się o tym nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. My byłyśmy już w liceum, a on nadal pozostawał w gimnazjum! Przecież ja doskonale pamiętam czasy, kiedy chodziłam do gimnazjum! Byłam takim dzieckiem, który niewiele myślał o konsekwencji swoich czynów ( niestety nadal mi to pozostało), ale uważam się za dojrzalszą osobę no i pal lich dziewczyny, one jakoś szybciej dojrzewają zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Ale chłopcy?! Ja swoich rówieśników traktuję jak niewyrośniętych przedszkolaków! Jedyna różnica to ta, że tym pierwszym rosną już wąsy, zaś dzieci muszą się zadowolić wąsami, co najwyżej po mleku.
Dlatego też, kiedy usłyszałam o zauroczeniu Panny E. gimnazjalistą nie wzięłam tego bardzo na poważnie. Podobno nawet zareagowałam śmiechem, a wręcz wyśmiałam to jakże „głębokie uczucie”. Na swoją obronę mam to, że ja w ogóle nie pamiętam tego zdarzenia, choć panna E. często mi o nim przypomina. Nie myślcie sobie, że ze mnie taka straszna zołza, tylko to była luźna rozmowa i słów E. nie wzięłam na poważnie. Ok, przyznaję mój błąd. Dlatego chciałam Cię panno E. oficjalnie przeprosić za tamto zajście. Moje zachowanie było nieodpowiednie, wręcz niewybaczalne. Ale wiecie, co już Wam mogę zdradzić? Miałam rację! Owy wybranek E., którego tożsamości rzecz jasna nie mogę zdradzić, ale którego będę tu po prostu nazywać skrótem NEG( Niedojrzały Emocjonalnie Gówniarz) okazał się prawdziwym dzieckiem. Moje przekonanie dotyczące chłopców w gimnazjum zostało całkowicie potwierdzone. Bo choć E. bardzo lubiła NEG i choć mogło się wydawać, że pan NEG także darzy ją uczuciem to tak naprawdę główną przyczyną tego, że im nie wyszło była właśnie różnica wieku. Kiedy E. i NEG spotykali się,  myślałam zawsze sobie, czy  ja mogłabym się umawiać z młodszym chłopakiem. Dochodziłam wówczas do wniosku, że to chyba nie byłoby możliwe. Ja 18latka miałabym się umawiać z 16latakiem?!  Przecież to jeszcze dziecko. Co z tego, że może i wygląda już jak mężczyzna skoro jego rozwój emocjonalny za fizycznym pozostaje jakieś 10000 mln lat świetlnych w tyle. I co ja bym z takim chłopakiem robiła?! Bawiła się klockami LEGO( dzieci chyba nadal to robią?). Wiem, że takie podejście jest krzywdzące, b w końcu każdy rozwija się indywidualnie i niekiedy 25 letni mężczyzna może zachowywać się gorzej niż 16 latek. Sama znam osobiście takie przypadki. W pewnym momencie jednak, moje nastawienie zmieniło się. Kiedy zobaczyłam jak panna E. darzy uczuciem NEG, nie zważając na jego wiek, pomyślałam, że może i ja bym potrafiła. Uwierzyłam, że mogłabym pokochać młodszego chłopaka. W końcu Demi i  Ashton są szczęśliwi, więc E. mogłaby być szczęśliwa z NEG. I kiedy już zrozumiałam, że różnica wieku nie jest najważniejsza, pan NEG stwierdził, że z panną E. nic nie może go łączyć poza przyjaźnią, bo…. Uwaga! Uwaga! JEST MIĘDZY NIMI PEWNA BARIERA WIEKOWA!!! Ten dzieciak chyba oszalał! Nawet nie wyobrażacie sobie jaka byłam wściekła na niego ! E. tak się poświęcała a ten gówniarz chrzani o jakiejś barierze wiekowej. W jednym momencie z naszej 18 -stki zrobił 80!Ja poczułam się jak dinozaur, więc wyobraźcie sobie , co czuła panna E. Ale potem postanowiłam wytłumaczyć E., że 18 lat to naprawdę mało i to on ma problem nie my. Byłam dodatkowo zła, że uwierzyłam, że wiek nie gra roli, a tu on wyskoczył z taki tekstem! No, ale widocznie NEG naprawdę był gówniarzem, który po prostu nie dorósł jeszcze do prawdziwej miłości, Ale wiecie co ? Ja zawsze myślałam, że chłopak marzy o tym, żeby mieć starszą dziewczynę. Dojrzałą, doświadczoną. Jednak moje przypuszczenia rozwiał młodszy kolega, który stwierdził, że nawet jeśli chłopcy w jego wieku już myślą o dziewczynach to raczej nie starszych. Bo każdy facet niezależnie od wieku chce się opiekować swoją kobietą, dawać jej  poczucie bezpieczeństwa. Przy dojrzałej, wiedzącej czego chce od życia kobiecie byłoby to trudne. 
  A wiecie co ja myślę na ten temat?  Że to zwykłe pieprzenie.  Bo jeśli dwoje ludzi darzy się prawdziwym uczuciem to nic nie jest w stanie im przeszkodzić. A już na pewno nie różnica wieku. Owszem bycie z młodszym może wydawać się skomplikowane, ale miłość to siła, która wszystko zwycięża. Trochę banalne, ale jak się okazuje bardzo prawdziwe. Więc jeśli to jest szczera, głęboka miłość to na pewno nie będzie nigdy mowy o żadnej „barierze wiekowej”.
Pozdrawiam
Dr Bzik


PS. Piosenka, która dołączam do dzisiejszego postu od kilku dni naładowuje mnie pozytywną energią. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. 

sobota, 31 lipca 2010

Formalno-nieformalne powitanie

   Najtrudniej jest zacząć. Bo w końcu początki zawsze bywają trudne. Wszystko co nowe jest takie tajemnicze, ciężkie do zaakceptowania. Ale , kiedy się z tą nowościa oswoimy, to potem wszystko wydaje sie prostsze i takie naturalne. Pierwszy dzień w szkole, pierwsza randka, pierwszy pocalunek, z początku boimy się tego, ale jednocześnie ciekawi nas jak to bedzie wyglądało. Już taka natura człwieka. Ciekawość zawsze zwycięża. Dlaczego tak dużo o początku? Bo to mój pierwszy post. Bo dopiero zaczynam swoją przygodę z blogowaniemi tak naprawde nie wiem, czego mogę się spodziewać, oczekiwać. Nie mam pojęcia, czy ktokolwiek zechce czytać te moje wypociny. Ale jest to jakaś nowość, wyzwanie, a ja uwilebiam poznwać nowe rzeczy, zdobywać coraz to nowsze doświadczenia. Więc postanowilam spróbować swoich sił i założylam tego bloga. Choć muszę przyznać, że pomysł ten nie do końca był wyłącznie mój. Inspiracją do jego założenia była moja przyjaciółka, którą na tym blogu będę nazywać po prostu panną E. Owa panna odgrywa ważną rolę w moim życiu i gwarantuję Wam, że jeszcze nie raz będziecie mogli o niej przeczytać. To właśnie dzięki niej powstał blog Doktora Bzika. Panna E. jako pierwsza zaczęła nazywać mnie swym doktorem Bzikiem. Stąd też tytuł bloga. Ma on także nawiązywać do naszych małych dziewczęcych bzików. bo w końcu każda z nas jakieś ma ! Ja z pewnością mam ich wiele i czasami się boję, czy przypadkiem aż nie za duzo. Jako prosta, zwykła dziewczyna chcę się podzielić z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat życia przeciętnej nastolatki. Choć bliżej mi już do -stki niż -nastki (Boże, czemu ten czas tak szybko leci?) mam nadal duszę zwariowanej( nie lubie tego słowa, ale nie potrafię znaleźć w tej chwili lepszego) nastki.
   Uhh... pierwsze koty za płoty. Jest pierwsza notka, która może nie powala, ale proszę o wyrozumialość. To w końcu mój pierwszy raz. Mam nadzieję, że znajdą sią osoby, które z chęcią będą tu zaglądać. Pragnę by moje wpisy wywoływaly u Was jakieś uczucia: od uśmiechu do smutku (obiecuję, że tych pierwszych będzie znacznie więcej). Chcę żebyście to właśnie Wy, moi czytelnicy stali się także inspiracją dla dr Bzika. Tak jak panna E. zainspirowaąa mnie do jego założenia, tak Wy motywujcie mnie do jego prowadzenia. To chyba na tyle. I tak miało być krótko, ale jak zdążycie zauważyć, ja po prostu nie potrafię pisać zwięźle! No więc(tak wiem, nie zaczyna się zdania od no więc, ale to w końcu mój blog dlatego no więc zostaje!) pierwszą notkę mam za soba, teraz powinno być już tylko lepiej. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na pierwszych czytelnikow.


                                                                                     pozdrawiam

                                                                                         Dr Bzik